Jak traficie na oddział…
Jeśli przygotujcie się zawczasu, unikniecie pewnego szoku, a co za tym idzie – niepotrzebnej nerwowości. Do Sanepidu lepiej dzwonić na specjalne numery alarmowe, a nie te zwykłe.
Na początku pobytu w szpitalu prawdopodobnie traficie na co najmniej dobę do izolatki. Tam nie dają normalnej pościeli, tylko fizelinowy podkład. Radzę więc zapakować własne prześcieradło, poszewkę na poduszkę i cienki kocyk. Weźcie też mały czajnik elektryczny, herbatę, kawę, kubek, a także butelkę wody mineralnej. Także ręcznik, bo to nie hotel, trzeba mieć swój. I jakkolwiek będzie Wam ciężko poświęcić najbardziej luksusowy towar ostatnich czasów, na wszelki wypadek rolkę papieru toaletowego. Coś do czytania, bo czas wlecze się niemiłosiernie.
Jeśli traficie na oddział wieczorem, posiłek czy herbatę dostaniecie pewnie dopiero rano. Warto więc zapakować kanapkę czy baton. Ewentualnie kupić w aptece nutridrinki, zwłaszcza jeśli macie ograniczenia dietetyczne. Albo gotowe kaszki dla dzieci, kisiele bez gotowania itp. Panie także damskie środki higieniczne. Koniecznie klapki pod prysznic, żeby nie było „grzybobrania”. Nie wypuszczą Was z izolatki nawet na korytarz, a tym bardziej do kiosku na dole.
Weźcie wszystkie leki. Szpital nie ma apteki ze wszystkimi lekami. Jeśli przewidujecie, że trudno będzie Wam zasnąć w nowym miejscu, kupcie lek nasenny.
I zapakujcie ładowarkę, bo dla wielu osób odcięcie od internetu może być cięższe do przeżycia niż koronawirus. Tym bardziej, że kontakt z pielęgniarkami będzie odbywał się głównie telefonicznie.
A najważniejsze to – miejcie dużo, dużo, dużo empatii i wyrozumiałości dla personelu. Oni też boją się o siebie i swoje rodziny, mogą być zdenerwowani, mają teraz roboty po pachy i naprawdę nie chcą słuchać listy życzeń i zażaleń, że lokum nie spełnia standardu pięciogwiazdkowego hotelu, a na kolację jest chleb z mielonką. Bądźcie im wdzięczni, uśmiechnijcie się, powiedzcie proste „dziękuję”. Jak nigdy wcześniej, narażają dla Was zdrowie i życie.
Jeśli ktoś ma ochotę udostępnić, bardzo proszę.
Autor: dr Monika Strus-Wołos
Adwokat, w latach 2007-2013 członek Naczelnej Rady Adwokackiej.